Nie spodziewałem się, że tak przyjemnie odbiorę ten film, który jest oderwaniem się od codziennego amerykańskiego kina. Nie twierdzę, że jest ono złe! To tylko podkreślenie wyjątkowości "Once". Film oglądałem w wersji bez polskiego "tłumaczenia":) ale mimo to zrozumiałem ok. 75% treści. Jeżeli uznać ten film do kategorii *muzyczny* to na 100% się zgadzam, tymbardziej, że muzyka jest rewelacyjna, a soundtrack powala na kolana mimo, że wcześniej słuchało się go w filmie to na nowo zachwyca. Jeśli uznać ten film za romans, to owszem ale z zaznaczeniem, że był to zarodek romansu (miłości) bo w rzeczywistości nie doszło do zbliżenia, może jedynie poprzez wspólne granie. To i tak nie ważne!!! Liczy się cały efekt, a jest on na plus! Gra aktorska świetna, a film Johna Carneya jest wyjątkowo realnie przedstawiony, bez sztuczności, bez wymyślanych, daremnych wątków. Mimo, że historia jest prosta jak drut to ogląda się z zachwytem. No i główny motyw muzyczny "Falling Slowly".....Hmmmm
9/10