no właśnie- to "COŚ" :)
coś nienazwane i nieuswiadomione, a jednak sprawia, że nawet średni film może stać się naszym ulubionym.
i na tym właśnie polega magia kina i.. magnetyzm tego filmu.

Nie nazwałabym tej historii naiwną, ona właśnie naiwna nie jest. Naiwnie to by się skończyło w raju, a konczy sie na ziemi, do ktorej ona jest bardziej przywiazana niz on, co zreszta uwarunkowane jest kulturowo.
To co do tego filmu przykuwa uwage to porno emocjonalne. Bo oboje sa autentyczni w swojej muzyce, i jak sie okazalo, jest miedzy nimi naturalna chemia, co kamera wylapala. Oni na ekranie są sobą.
Mi się podobało.